Powyżej załączam okładkę, jaką miałam w pdfie. Co mogę jeszcze dodać do poprzedniego posta - czyta się rewelacyjnie! Trochę propaganda amerykańska, wyobrażam sobie, że w podobnym tonie utrzymany jest nominowany do wielkiej ilości Oscarów "Lincoln": przesłanie brzmi: "Ameryka jest najlepsza i należy się tylko nam". Chociaż trzeba przyznać, że tutaj wszystko jest pokazane z perspektywy małej dziewczynki, której ojciec respektuje Indian i ich prawa. Jak zawsze: mnóstwo perypetii i opisów przygód, a także zwykłego życia na prerii. I już, już, kiedy wydaje się, że Ingallsowie znaleźli swoje miejsce na ziemi, postawili dom z szybami w oknach, z kominem, mają konie, uprawiają warzywa - zostają 3 strony do końca książki, a oni znów muszą ruszyć w drogę. Było mi smutno, ale też z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy i zapewne ponowy opis budowania domu i zdobywania pożywienia.
Wyczytałam, że kolejną częścią serii jest dzieciństwo przyszłego męża Laury, ale na razie ją sobie odpuszczam i biorę się za 4 część - czyli dalsze losy Ingallsów, ponownie w drodze. Z resztą, chwilowo nie mogę znaleźć pdfa do ściągnięcia, a w planach zakup czytnika ebooków... więc nie wiem kiedy będę kontynuować serię. Póki co - znalazłam wszystkie książki Simona Becketta, poleconego mi przez koleżankę z pracy. Thriller medyczny - czyli to co lubię. Ale mimo wszystko o Ingallsach pamiętam, i będę czytac kolejne części. Ale to może w wakacje...? Taka lekka wakacyjna lektura. Chwila - urlopowa, nie wakacyjna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz