Muszę przyznać, że ostatnio czytam i publikuję w tempie ekspresowym. "Chemię śmierci" skończyłam czytać 5 minut temu i już o niej piszę. Chyba nie chcę, aby jakieś wrażenie uleciało mi z głowy. I najczęściej książkę "dzień po" opisuję mniej entuzjastycznie.
Książkę poleciła mi koleżanka z pracy, delikatna blondynka, która mdleje na widok krwi i na samą myśl o niej. O dziwo thrillery medyczne pochłania tonami, bez skrzywienia. Przeczytałam, że Simon Beckett do tej pory opublikował 4 książki, z których "Chemia śmierci" jest pierwszą - dlatego logiczne jest, że została pierwszą, po którą sięgnęłam. Poznajemy Davida Huntera, lekarza, który zaczyna pracę w maleńkim miasteczku. Początkowo przyjmuje posadę na pół roku, w ramach zastępstwa. Oczywiście zostaje na kilka lat. Dręczony koszmarami z przeszłości, prowadzi praktykę lekarską i nikomu nie zdradza, że jest/był jednym z najlepszych na świecie antropologów sądowych (taki Grisom z CSI: Las Vegas). I chociaż nie chce do tego wracać, wydarzenia na prowincji zmuszają go do tego. Wspomina, gdzie był i jakie sprawy rozwiązywał. To nie byle co. Ale zostawił to - i przyjechał do małego miasteczka leczyć grzybice i migreny.
Trochę kryminałów pochłonęłam już w swoim życiu, i muszę przyznać, że ten jest do bólu schematyczny. Bohater z przeszłością, odludek, zaczyna brać udział w działaniach policji. Giną kobiety, ale dopiero kiedy ma zginąć ta, która pozwala mu zapomnieć o przeszłości - przypomina sobie o pewnym istotnym szczególe, który wcześniej mu umykał. Rzuca fałszywe oskarżenie i już już, prawie koniec, i kiedy czeka na telefon z policji o przebiegu akcji, dla zabicia czasu jedzie z wizytą lekarską do pacjenta i odkrywa prawdę...
Muszę przyznać, że wysunęłam oskarżenia już po kilkunastu stronach książki. W połowie byłam jeszcze ich pewna, pod koniec zaczęłam w nie wątpić. Ale jednak miałam nosa - odkryłam, kto stoi za makabrycznymi ekscesami. Książka może nie zaskakuje, ale czyta się ją do końca, chcąc poznać motywy i dalsze losy Huntera. Wyjedzie, czy zostanie? Czy jego nowa miłość przetrwa? Oczywiście jest i happy end, ale musiał być - czeka mnie lektura kolejnych 3 książek Becketta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz