wtorek, 12 lutego 2013

Terry Pratchett "Niewidoczni akademicy"

Kolejna książka ze "Świata Dyslu" Pratchetta, jednak z wielu o magach z Niewidocznego Uniwersytetu. Muszę przyznać, że jednak dalej pozostaję wierna serii o Straży Miejskiej i jej komendantowi, Samowi Vimesowi. Ile można czytać o tym, ile magowie potrafią zjeść, i dlaczego bibliotekarz stał się orangutanem, a każdy, kto chce korzystać z biblioteki, musi poznać kilkaset znaczeń słowa "uuuk"?

Tym razem magowie odkrywają piłkę nożną - football, jaki teraz znamy. Wcześniej mieszkańcy Ankh-Morpork brali udział w meczach piłkarskich, ale nie były one raczej tym, co znamy. Były niesprawiedliwe, publiczność, a nie zdolności przesądzały o wygranej. Niemniej zasady zostają zmieniony, a "Akademicy" zaczynają trenować pod czujnym okiem pana Nutta, ściekacza świec (czyli kogoś, kto robi świece). Pomagają mu Trevor Likely, współpracownik, a także syn znanego piłkarza, Glenda Sugarbean, gospodyni Uniwersytetu, która specjalizuje się w zapiekankach, oraz Juliet, posługaczka, która zostaje modelką i celebrytką. Mieszkańcy Świata Dysku praktycznie w każdej książce wprowadzają jakieś innowacje, które dla nas są oczywistością. Tutaj mamy piłkę nożną i pokazy mody. Żadna z tych dwóch opcji nie jest dla mnie specjalnie fascynująca, i pewnie dlatego "Niewidocznych Akademików" męczyłam przez miesiąc. Nie jest to moja ulubiona książka Pratchetta. Ale wiem, że i tak sięgnę po kolejne. Świat Dysku ma jeszcze wiele do odkrycia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz