poniedziałek, 17 listopada 2014

"Zanim zasnę" S. J. Watson

Zasypiasz, a rano nie pamiętasz nic z ostatnich dwudziestu lat swojego życia. I tak co dzień. Wierzysz w to, co powiedzą Ci o Twoim życiu Twoi bliscy. Budzisz się codziennie w obcym miejscu, obok obcego mężczyzny, w obcym ciele. 

O tym jest "Zanim zasnę", książki, która zyskała światowe uznanie, została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków, a w ekranizacji zagrały gwiazdy światowego formatu. Całość zbudowana misternie - po nitce do kłębka. Razem z Christine, 50-letnią kobietą, która 20 lat temu uległa wypadkowi, po którym zaczęły się jej problemy z pamięcią. Mieszka sama, z mężem Benem, który się nią opiekuje. Codziennie Christine musi zmierzyć się z rzeczywistością, spojrzeć w lustro na swoje starzejące się ciało. Codziennie pyta Bena, kim jest? Czemu razem śpią? 

Pojawiają się też coraz niewygodniejsze pytania: czemu nie mają dzieci? Co stało się z pracą Christine jako doktorantki? Christine odkrywa, że w tajemnicy przed mężem prowadzi pamiętnik. Codziennie zapisuje, czego się dowiedziała. I tak powoli odkrywa swoje życie, swoją przeszłość. Nie zawsze są to przyjemnie wspomnienia. Okazuje się też, że Ben nie mówi jej wszystkiego... Pytanie: czy robi to z miłości? Czy też chce coś przed nią ukryć? 

Nie jest to książka najwyższych lotów, ale dość przyjemna. Wciągająca, logiczna, podzielona na podrozdziały (dni), przez to idealna do czytania w drodze do / z pracy. Polecam jako lekturę niezobowiązującą, bardziej jako ciekawostkę i przerywnik niż czytanie samo w sobie.  

Na okładce mojego egzemplarza - zdobycznego po ślubie - są aktorzy występujący w ekranizacji: Nicole Kidman i Colin Firth. Poniżej trailer filmu:

środa, 5 listopada 2014

"Midnight, Mass" John Rozum

W stanie Massachusetts, w miasteczku Midnight, mieszka małżeństwo, "The Kadmons". Adam i Julia Kadmon zajmują się.. tępieniem potworów. Kadmonsów poznajemy z perspektywy ich nowej asystentki, Jenny, którą przestrzegano przed przyjęciem tej pracy - wcześniejszym asystentkom nie udało się utrzymać przy życiu wystarczająco długo...


Łącznie mamy 8 zeszytów komiksu, plus dodatkowe 8 "Here there be monsters" - czyli nie jest to zbyt długa seria. Ale może to i dobrze - dobrnęłam do końca i mogłam zająć się czym innym.

Jak na komiks, który wyszedł od Vertigo, to jest wyjątkowo kiepski i słaby. Niech będzie, zgadzam się - postaci Julii, Adama i Jenny są świetnie przedstawione, do kreski nie mam się co przyczepić - ale fabuła jakby kuleje. Jest kilka walk z potworami, są osobiste wendety, ale "Midnight, Mass." brakuje czegoś, co dobrze sprawdza się w filmach krótkometrażowych - dobrze zarysowana fabuła, rozwijająca się na początku, potem dołek przed finałem - i punkt kulminacyjny hen wysoko w chmurach, który wciska nas w fotel i sprawia, że na chwilę wstrzymujemy oddech. 

Tutaj mamy historię niby domkniętą, ale nie było jakiegoś spektakularnego zakończenia. Ot, znowu udało nam się pokonać potwory. Zero ciekawych zwrotów akcji, wszystko toczy się raczej liniowo. Potwór wywiódł nas w pole, i nie mamy czasu wrócić do miasteczka, które zaatakował...? Od czego jest babcia Adama, jeszcze lepsza i silniejsza od niego, ona sobie ze wszystkim poradzi. 

Jenny - wiemy, że przyjęła tę pracę, bo coś ją prześladuje, a Kadmonowie wydaje się, że ją ochronią. I rzeczywiście zjawia się grupka potworów, która odnalazła Jenny. Serce zaczyna bić mocniej, bo są to wyjątkowo brzydkie kreatury:

...ale co? Jak można ich pokonać? No tak, przecież Adam ma do odebrania dług u ich władcy. Wystarczy, że go przywoła, a on grzecznie uda się do swoich podopiecznych, którzy potulnie rezygnują z prześladowania Jenny. 

To komiks, któremu brakuje wszystkiego - a przede wszystkim fabuły. I pomyśleć, że kilka lat temu powstał scenariusz do serialu na podstawie komiksu. Jakie szczęście, że wycofano się z nakręcenia go. Vertigo! Masz u mnie minusa...

poniedziałek, 3 listopada 2014

Marek Hłasko "Następny do raju"

Nie oszukując się - książkę kupiłam, bo była w promocji, a z tyłu był fragment recenzji Leopola Tyrmanda, chwalącego Hłaskę. A wszystko przez to, że w jakiejś ciuchowej sieciówce pojawiły się koszulki z Markiem Hłasko. Jedną z nich ma mój kolega, ale zdaje się, że nie wie nawet, że ma koszulkę z pisarzem. 

Na początek ciekawostka - wiadomo, Hłasko umarł pięknie i młodo, taki polski James Dean. W międzyczasie zaprzyjaźnił się z Krzysztofem Komedą, z których uchlał się któregoś razu. Wracając do domu, przepychali się, i Komeda stoczył się po trawie z górki. Po drodze uderzył głową w kamień, miał krwiaka mózgu, i zmarł. Hłasko zmarł rok później, w tzw. "niewyjaśnionych okolicznościach". Jego grób jest na Powązkach, chętnie bym się na niego wybrała, ale to może po szaleństwach pierwszego listopada. 

Zima, lata 50., baza w górach. Zwożenie drewna z gór jest ciężką pracą, zwłaszcza, jeśli ma się kiepski, często psujący się sprzęt. Do pracy trafiają wyrzutki, kryminaliści, którzy z powodu swojej przeszłości nie mogą znaleźć żadnej innej pracy. Poznajemy Warszawiaka, Dziewiątkę (skazany za morderstwo, artykuł 225, którego suma to 9 - stąd przezwisko), Orsaczka i Apostoła w momencie, kiedy starają się wyciągnąć ciało kolegi, którego samochód spadł z urwiska. Przekleństwa i brawura mieszają się z wypaleniem i złością. Do tego do pracy przysłany zostaje Zabawa, którego zadaniem jest nakłonienie pozostałych, aby zostali dłużej i dalej zwozili drewno. Nikt nie chce tego robić - praca jest niebezpieczna, a obiecany, nowy sprzęt nieprędko przyjedzie. Razem z Zabawą przyjeżdża jego żona, Wanda, i dodatkowy pracownik - Partyzant. Wypadki, zamknięcie w jednym małym pomieszczeniu, śnieg - całość ma w sobie atmosferę serialu "Fargo". Brutalne i pełne przekleństw, świetnie się czyta. Już szukam innych książek Hłaski, na pewno będzie tutaj recenzje niejednej z nich.

W 1958 roku powstała nawet ekranizacja książki pt. "Baza ludzi umarłych" w reżyserii Czesława Petelskiego. Jeszcze nie widziałam, ale obejrzę. Całość jest na youtube.

"We3" Grant Morrison

Pies, kot i królik w rolach śmiercionośnych maszyn, siejących postrach na całej planecie...? Brzmi nierealnie i komicznie? W komiksach wydanych przez Vertigo wszystko jest możliwe! 

Sprawdzam możliwości nowego Kindla Paperwhite - dużą zmianą, w porównaniu z moim wcześniejszym Kindle Classic, jest regulowane podświetlenie ekranu. Dzięki temu możemy czytać książki w nocy, w półmroku. Pomaga to też w czytaniu komiksów. Postanowiłam wrócić do dalszego przeglądania komiksów wydawnictwa Vertigo, odpowiedzialnego chociażby za kultowego "Sandmana" Neila Gaimana. 

Pies, kot i królik w rolach śmiercionośnych maszyn, siejących postrach na całej planecie...? Brzmi nierealnie i komicznie? W komiksach wydanych przez Vertigo wszystko jest możliwe! Oto mamy laboratorium, które zajmuje się wynajdowaniem śmiercionośnej broni z użyciem zwierząt: kotów, psów, królików, szczurów. A to nasi trzej główni bohaterowie:
 Bandit

 Tinker

Pirate

We3 to drużyna nauczona współpracy przy walce. Niestety, wizytacja dyrektora kończy się podjęciem decyzji, że We3 musi zostać rozwiązane - a broń "zutylizowana". Opiekunka projektu, nie mogąc pogodzić się z tą decyzją (jako że lata pracowała nad We3, ich treningiem, nauką komend), że postanawia puścić zwierzęta w świat. Uwolnione, szukają domu, miejsca, w którym czułyby się bezpiecznie. Przy okazji sieją spustoszenie.

We3 czytałam w tramwaju, w samo południe. Widziałam zdziwione i trochę zniesmaczone spojrzenia współpasażerów, którym nie w smak było to, że kap, kap, po policzkach popłynęło mi parę łez. Krótka seria - tylko 3 tomy - a przez to bardzo intensywna. Polecam!

P.S. Wzięłam się za serię "Hellblazer". Czytam na wikipedii, że w 2005 roku, na podstawie komiksu, powstał film. Ale "Hellblazera" nie ma na filmwebie. Kopię dalej, a tam recenzja nowego serialu "Constatine". Dodać dwa do dwóch - Constantine to główny bohater "Hellblazera", a film z 2005 roku to po prostu "Constantine" z Keanu Reeves. Nie wiedziałam. I przeszła mi ochota na czytanie.