Nie lubię zimy, to najmniej przyjemna pora roku. Wiosna, lato, to jest to! Nawet złota polska jesień przemawia do mnie. Ale zimie mówię stanowcze nie. Jedyną zaletą zimy jest picie grzanych win, herbat i czytanie książek. Najchętniej pod kołdrą. Oszalałam na punkcie czytania, czytam ebooka na telefonie, najnowszy "Przekrój", książki w mieszkaniu i te w pracy. A jutro wyjeżdżam na Święta. Prognoza jest taka, że na Mazurach będzie tak ~ -15C, pakuję więc kozaki, ciepły płaszcz, szalik, czapkę, rękawiczki. No i książki. I właśnie tu pojawił się problem. Wracałam z pracy, zmarznięta, marząc jedynie o filiżance gorącej herbaty. Wpadam do mieszkania, a tam... o nie, jak nie pójdę dzisiaj do biblioteki, to co zabiorę ze sobą na drogę? Nic to, szybkie upychanie do torby 2 przeczytanych książek, założenie dodatkowej pary spodni i bluzy z kapturem - i w drogę. Wyprawa do biblioteki po książki skończyła się sukcesem. W drodze powrotnej stwierdziłam, że dzisiaj koniec świata. I że zimno i nie dojdę. Zaszłam do uroczych delikatesów, gdzie kupiłam Soplicę orzechową na rozgrzanie. Celebruję ten dzień. Jest ciepło, a dokoła stosik książek. Wesołych Świąt, odezwę się po powrocie z Mazur!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz