Ann Patchett - jej "Bel Canto" podbiło moje serce. Dlatego też bez oporu sięgnęłam po "State of wonder" (Stan zdumienia). I to był strzał w dziesiątkę! Nie jest to lekka lektura, ale na pewno wakacyjna. Tak jak poprzedniej książki, tak i tej akcja rozgrywa się w Ameryce Południowej, tym razem w Brazylii, nad Amazonką. W gorące wieczory komary gryzły mnie tak samo mocno jak Marinę, która była w Manaus, brazylijskim miasteczku. Fabuła bardzo przypomina mi "Jądro ciemności" Josepha Conrada. Główny narrator, tutaj Marina, niczym Marlowe, dostaje zdanie znalezienia lekko zbzikowanej doktor Swenson, która prowadzi badania w głębi amazońskiej dżungli. Krąży o niej tyle opowieści, co o Kurtzu z głębi Konga.
Ale wracając do Mariny - wprost z Minneapolis, z miejskiej dżungli, zostaje wysłana przez firmę farmaceutyczną w której pracuje do Amazonii. Jej zadaniem jest sprawdzenie, na jakim etapie zaawansowania są badania Doktor Swenson, oraz dowiedzenie się, w jaki sposób zginął jej kolega z pracy, Anders. Na swojej drodze Marina natyka się na mnóstwo problemów: musi rozwiązać problem swojego związku z szefem, ukoić i pocieszyć żonę zmarłego kolegi, przekonać szalonych lokatorów z Manaus aby zabrali ją do Doktor Swenson, do plemienia Lakashi, którym się zajmuje. A co się stanie, kiedy Marina już tam dotrze? Okaże się, że problemy tylko się piętrzą, nic nie jest takie, jakie się wydawało w Minneapolis. Będzie musiała zmierzyć się z najgorszymi fobiami, jakie dręczyły ją od lat. Co odkryje w amazońskiej dżungli? Pani doktor okaże się bardziej zaawansowana w badaniach, niż mogłoby się wydawać. Zakończenie? Jak zawsze otwarte, mogę tylko spekulować, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. Skąd Patchett czerpie pomysły na książki? Nie mam pojęcia, ale niech nie przestaje pisać! Właśnie zyskała kolejną gorliwą fankę jej twórczości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz