Wcześniej zaczytywałam się "Wprost", co było prostą drogą do tego, abym szukała dalej idealnego tygodnika do czytania w autobusie. Ewoluowałam, i od stycznia jestem stała czytelniczką "Przekroju". Już w zeszłym numerze był artykuł o książkach, teraz temat pojawia się po raz kolejny. Jak tylko znajdę wcześniejszy numer, na pewno też przeskanuję artykuł (co wydaje mi się w sumie nielegalne... ale czego się nie robi dla książek! Ah, życie na krawędzi, ta adrenalina).
Kwestia jest prosta - jak zarobić na czytelnikach książek, i tych papierowych, i tych elektronicznych? U nas rynek e-booków jest jeszcze w powijakach, chętniej ściągamy książki z internetu lub kupujemy je na amazonie. W moim przypadku jest to kwestia ceny, mam taką polską cechę namacalnego posiadania - jeśli książka elektroniczna jest w tej samej cenie co papierowa, to kupię tę papierową - którą fizycznie dostanę. Po przeczytaniu odstawię ją na półkę i będę miała namacalny dowód na to, na co wydałam moje 30-40 złotych. Oczywiście jak ze wszystkimi książkami, tak i istnieją wyprzedaże książek elektronicznych. W najbliższym czasie zamierzam z nich skorzystać, póki co - nie mam na ich temat opinii.
Wracając do artykułu z "Przekroju": Amazon monopolizuje rynek książek elektronicznych? Nie dajmy się! I tak oto na rynek wkracza Apple oraz mniejsze firmy, które stoją za Jobsem murem. Wyrywają część klientów z łapek Amazona tylko po to, aby zostać oskarżonymi o pomówienia i lobbowanie rynku. I komu dostaje się po łapkach? O tym w artykule. Miłej lektury!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz