środa, 26 marca 2014

Patti Smith "Poniedziałkowe dzieci"

Na słowo "biografia" reaguję gęsią skórką. Skręca mnie jak na Mickiewicza w liceum. To pewnie dlatego, że do tej pory nie czytałam żadnej dobrej biografii. Czytałam coś o Stachurze, który opisywał Toruń - no flaki z olejem. I chociaż kilka osób poleciło mi "Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith, która opisuje swoje stosunki z artystą Robertem Mapplethorpe, to byłam nastawiona sceptycznie. I całe szczęście, że sięgnęłam po tę książkę!

Jak inaczej wygląda świat w latach 60. i 70. Patti podróżuje po Europie, pracuje dorywczo, czasem nie ma pieniędzy nawet na jedzenie, mieszka, gdzie popadnie, a w czasie pierwszych dni w Nowym Jorku w ogóle nie ma się gdzie zatrzymać (to właśnie wtedy poznaje Roberta). Zaczynają razem tworzyć, ale przez pierwsze lata wcale nie jest tak kolorowo. Do artyzmu zmuszało ich życie i brak pieniędzy - np. jeśli chodzi o styl ubierania się.

Kilka zdjęć Patii i Roberta:
"Poniedziałkowe dzieci" skłoniły mnie do przemyśleń odnośnie dzisiejszej popkultury i naszych "selebritis". Kiedyś Jimmi Hendrix zaczepiał młodą i nieznaną Patti na schodach klubu, po koncercie można było dosiąść się do stolika Janis Joplin, a sławni ludzie spali obok siebie w pokojach taniego hotelu "Chelsea", gdzie spała też Patti z Robertem. 

A tymczasem dzisiaj taka np. Rhianna nie wychodzi z domu bez pełnego makijażu i stada ochroniarzy. A oto jej fani podczas spaceru w Sopocie:

P.S. A na zakończenie debiutancka płyta Patti Smith "Horses":

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście wyglądają na tych zdjęciach jakby im nie starczało na jedzenie :D

    OdpowiedzUsuń