czwartek, 20 marca 2014

Joanna Bator "Chmurdalia"

Na moim kindlu jest kilka książek Joanny Bator, m.in. "Japoński wachlarz" i "Piaskowa Góra". Drogą losowania wybrałam "Chmurdalię". Skąd miałam wiedzieć, że "Chmurdalia" jest kontynuacją "Piaskowej Góry"? Oczywiście nie znając pierwszej części, i tak "Chmurdalia" sprawia dużo przyjemności. Tyle, że wydarzenia z pierwszej części mają wpływ na to, co dzieję się w "Chmurdalii". W związku z tym wiem, co wydarzyło się w "Piaskowej Górze".

Joanna Bator ma dar to snucia niezwykłych opowieści, w które chce się wierzyć. Dlaczego Ciocie Herbatki, po wpadnięciu do rwącej rzeki, nie miałyby się zmienić w dwie syreny? Wolę wierzyć w to, niż myśleć o tym, że po prostu się utopiły. Taki dar opowiadania ma jeszcze Olga Tokarczuk, a "Chmurdalia" bardzo przypomina mi "Prawiek i inne czasy". Obydwie są sagami, które toczą się na przestrzeni wieku, zarówno w czasach współczesnych, jak i zahaczając o czasy II wojny światowej, opisując dzieje całych rodzin, których losy splatają się ze sobą.

W "Chmurdalii" najbardziej urzekła mnie postać Grażynki, dziewczynki, którą wychowały Ciocie Herbatki. Grażynka wyszła za bogatego Niemca, który zasypuje ją prezentami i martwi się o nią, kiedy co wieczór idzie na spacer do lasu. 

"(..) zobaczyła, że Grażynka naprawdę tańczy. Nie do wiary! Nie słyszała muzyki, tylko chrumkanie świń, które też wydało jej się jakieś wariackie, bo w rytmie ruchów tyłka tej Polki obciągniętego czerwonym materiałem w białe groszki chrumkały na melodię Makareny. (..) Tłumaczyła Hansowi żona roztańczona, że od muzyki świnie lepiej rosną i są szczęśliwsze, niech no tylko spojrzy na ich ryje uśmiechnięte, uszy radośnie sterczące, a ważne, by być szczęśliwym, nawet jeśli wkrótce pójdzie się pod nóż."

Absolutnie uwielbiam leniwe snucie opowieści Joanny Bator, z utęsknieniem wyczekuję kolejnej książki, zwłaszcza, że "Ciemno, prawie noc" było mistrzostwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz