piątek, 21 czerwca 2013

książki kucharskie

Z dzieciństwa pamiętam książkę kucharską "Kuchnia Polska", która po zdjęciu obwoluty wyglądała mniej więcej tak ------>

A w środku przepisy - na kompoty, mięsa, ciasta, a wszystko tak skomplikowane, że głowa mała. Przepisy na własne makarony, dział poświęcony przetworom... Cóż - przepyszne rzeczy, jeśli mieszka się na wsi i ma się dostęp do świeżych warzyw, zwierzątek, które hasają po łące, a obok mieszka rzeźnik. Niestety, nie jest to książka przeznaczona dla mieszczuchów gnieżdżących się w małych kawalerkach. Nie mam tak wielkiej kuchni, aby mieć spiżarnię, ani tylu sprzętów, aby zrobić przetwory. Mam za to zamrażarkę, z której chętnie korzystam. I chociaż bigos, gołąbki czy żeberka wychodzą nam pierwsza klasa, to robimy je raz na jakiś czas. Częściej robimy coś szybszego i mniej zajmującego, jak pulpety, zupy czy owoce w galaretce w ramach deseru. Ale nadchodzi weekend - i często wtedy eksperymentujemy. Od tygodnia jest upalnie, więc staramy się ograniczać używanie piekarnika do niezbędnego minimum. Ale wczorajsze żeberka były warte siedzenia w dusznej kuchni :)

Mistrzynią pieczenia (przede wszystkim własnego pieczywa i jego pochodnych) jest moja koleżanka Karolina, której bloga polecam. Cebularze jej przepisu palce lizać! Za pieczywo zabiorę się jak będzie chłodniej i nudniej, np. w zimowe wieczory.


Do napisania posta o książkach kucharskich zainspirował mnie blog Brainpickings, który na pewno już niejednokrotnie wspominałam. Maria Popova, autorka bloga, podaje przepisy słynnych artystów. Mamy więc omlet Victora Hugo, czy idealny lunch Irving Stone'a:

"I am one of those writers who, as he gets halfway through a long book, decides that there is nothing he can possibly eat that will agree with him. I start out at page 1, line 1, weighing some 170 pounds, and a quarter of a million words later, in seventh draft and ready for the printer, I have come down to 145 pounds. With particularly long books, I get so thin that there is nothing around my hips to hold up my slacks; and, during the last chapters I find it nearly impossible to write sitting down because there is no flesh left to sit on.
As a consequence I have evolved the perfect writer’s luncheon, and I have not deviated from it in thirty-five years. My sole and complete lunch consists of an American cheese sandwich on toast and a dish of tea. There are times when the monotony of this lunch is almost unbearable. However, during the last year of the writing of each book, if I attempt to substitute a tongue or beef sandwich, or even a piece of chicken, I am so distressed that I am unable to set down a line during the afternoon.
By a rough estimate, I think I have eaten ten thousand cheese sandwiches during my thirty-five years of concentrated writing. They reached their point of diminishing returns twenty-five years ago, but when one has to make a decision between dietary ennui or indigestion — what choice is there?
2 slices of white bread — dull, factory-baked, full-of-air, unadorned kind.
1 slice pasteurized American cheese — presliced too thin, to be sure no pimento mixed in, too exciting.
Toast bread, lay cheese on one slice, cover with the other. On festive, daring occasions put open face in oven for a few minutes to get holiday change." 

W innym poście Popova prezentuje też sztukę kulinarną, która bazuje na sztuce współczesnej:


Ciasto Mondrian wzorowane na obrazie Pieta Mondriana

Zupa pomidorowa wzorowana na obrazie Donalda Judda

Kanapka Marka Rothki

Jak widać, gotowanie może przybierać różne formy. Książek kucharskich jest zatrzęsienie, a ja najchętniej korzystam z przepisów internetowych. Otwieram kilka różnych, a potem je optymalizuję i wybieram średnią ze składników. Póki co, nie zawiodłam się. Uwielbiam czekoladowe muffinki, sałatkę z twarożku i łososia, zupę z kuskusem i soczewicą, czy wspomniane cebularze.

Aż zgłodniałam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz