wtorek, 6 listopada 2012

Haruki Murakami "Kafka nad morzem"

Patrzę na datę ostatniego posta i myślę "co przez tyle czasu robiłam, że nic nie opublikowałam"? Czytałam. Z przerwami. Nazwisko Murakami obiło mi się o uszy, w sumie od razu umiejscowiłam je w mainstreamie, jak Coldplay, Radiohead, skandynawskie kryminały i "pięćdziesiąt twarzy Greya". Okazało się, że moje założenie było błędne. Dziwności na pęczki, aż zaczęłam je spisywać, aby niczego nie pominąć. Pierwszą połowę książki połknęłam, z wielkimi oczami czytałam, a w głowie huczało mi "cooo?!?!". Praktycznie każda strona niosła zaskakującą treść. Po tej połowie musiałam odsapnąć, czytałam gazety. Druga połowa jest już mniej zaskakująca i dynamiczna, a przez to słabsza. Niemniej musiałam ją doczytać do końca, aby poznać zakończenie.

Rozdziały nieparzyste poświęcone są przygodom Kafki Tamury (to nie jest jego prawdziwe imię, przybiera je, ponieważ uciekł z domu. Nie wiem jednak dlaczego "Kafka". Na pewno ma to coś wspólnego z Franzem Kafką, aczkolwiek jeszcze nie wiem co. W sumie to w głowie chłopca mieszka drugi chłopiec o imieniu Kafka, takie jego odważniejsze alter ego, które wszystko mu tłumaczy i popycha do działania). Kafka ucieka z domu - od ojca i jego przepowiedni. Ma żal do matki, że go opuściła. Wyjechała gdzieś razem z jego siostrą, a on ich nie pamięta i nie ma żadnych ich zdjęć. Przepowiednia brzmi: zabijesz swojego ojca, zgwałcisz matkę i siostrę. Kafka ucieka, po drodze spotyka Sakurę, miłą dziewczynę. Oczywiście idą razem do łóżka, a on zaczyna się głowić nad tym, czy Sakura aby nie jest jego siostrą. Ot, taka samospełniająca się przepowiednia. Ucieka, śpi w hotelach i je zupę z makaronem udon (wszędzie jest mnóstwo opisów tego, co bohaterowie jedzą), aż dociera do biblioteki. Spędza w niej kilka dni czytając, aż pan Oshima, recepcjonista, zaczyna go podpytywać o to kim jest i czemu nie jest w szkole. Razem z panią Saeki, dyrektorką biblioteki postanawiają, że Kafka w zamian za pokój w bibliotece będzie ją sprzątał, odkurzał, zamykał i otwierał. Świetny układ. I do tego nie musi chodzić do szkoły. A potem jego ojciec zostaje zamordowany. Co dalej - za chwilę. Losy Kafki przeplatają się z losami pana Nakaty.

Rozdziały parzyste, nie wszystkie, ale większość, poświęcone są panu Nakacie - staruszkowi żyjącemu z renty i odnajdywania kotów. Nakata potrafi rozmawiać z kotami, nadaje im imiona i ma tylko pół cienia. Nie potrafi czytać, wyparła się go inteligencka rodzina. Jak był mały, to na 3 tygodnie zapadł w śpiączkę. Obudził się, potrafił rozmawiać z kotami i nic poza tym (historia śpiączki też jest ciekawa, ale poboczna. Nauczycielka idzie z dziećmi na grzyby, wszystkie mdleją, a Nakata się nie budzi. Po latach wychodzi, co stało się na prawdę). Aktualnym zleceniem pana Nakaty jest odnalezienie kotki Gomy, w poszukiwaniu której pomagały mu kotka Mimi, która lubi operę, a najbardziej Puccniego, oraz pan Kawamura, niezbyt rozgarnięty kot. Oto jak potoczyły się poszukiwania (pan Nakata mówi o sobie w trzeciej osobie, zawsze, to jego opowieść). Rozmowa na policji:

"Nakata był na pustym placu pod numerem drugim. Na prośbę panikoizumi szukał tam Kota, Gomy. Nagle przyszedł wielki czarny Pies i zaprowadził Natatę do jakiegoś domu. To był duży dom z dużą bramą i czarnym samochodem. Nakata nie zna adresu. Nie znał tej okolicy. Ale myśli, że to było w dzielnicy Nakano. Był tam panjohhniewalker, człowiek w dziwnym czarnym kapeluszu. To był wysoki kapelusz. W lodówce w kuchni były rzędy kocich głów. Chyba ze dwadzieścia. Ten człowiek zbierał Koty, obcinał im głowy piłą i zjadał serca. Z ich dusz robił specjalne flety. Za pomocą tego fletu miał zbierać dusze ludzkie. Panjohhiewalker na oczach Nakaty zabił Panakawamurę. Zabił też kilka innych Kotów. Przecinał im brzuchy nożem. Chciał zabić Gomę i Pannęmimi. Wtedy Nakata zabił nożem Panajohnniegowalkera. (..) Proszę to przekazać Panu Burmistrzowi. Żeby tylko nie zabrał Nakacie rentyinwa lidzkiej."

Dziwny styl mówienia Nakaty, dzielenie słów i łącznie imion sprawia, że czytelnik sam już nie wie, co jest prawdą, a co szaleństwem. Oczywiście nikt nie wierzy panu Nakacie. A kilka dni później zostaje znalezione ciało zamordowanego... ojca Kafki. Co więcej, w noc morderstwa Kafka budzi się w krzakach cały we krwi. Kolejna część przepowiedni? Przez śmierć ojca Kafka musi się ukrywać w czym pomaga mu pan Oshima. No właśnie. Kolejna ciekawa postać. Recepcjonista biblioteki, wiecznie międlący w palcach długi zaostrzony ołówek (Kafka zastanawia się, jakie są losy krótkich ołówków). Kiedyś bibliotekę odwiedzają dwie kobiety. Okazuje się, że to dwie feministki, które dokonują inspekcji biblioteki pod kątem równego traktowania kobiet. Zwracają uwagę na jedną toaletę, wspólną dla kobiet i mężczyzn, źle ułożony katalog i inne błahostki. Pan Oshima nie daje się wyprowadzić z równowagi, z erudycją zbija ich argumenty cytując "Elektrę", "Króla Edypa" i inne klasyki. Na koniec, nazwany szowinistyczną świnią, pokazuje kobietom swój dowód. Okazuje się... że pan Oshima jest kobietą! Już nic z tego nie rozumiem. Pani Saeki, dyrektorka, jest zapomnianą gwiazdą, która nagrała tytułowy singiel "Kafka nad morzem" kiedy była młoda. Nagrała go z dedykacją dla swojego ukochanego, który zginął młodo w czasie studenckiej rewolucji. A ona prowadzi teraz bibliotekę jego rodziny. Ma sentyment do Kafki po pierwsze dlatego, że ma takie same imię jak bohater jej hitu, po drugie, że przypomina jej ukochanego. Oczywiście po jego śmierci zniknęła na 20 lat i nikt nie wie, co się z nią wtedy działo. Kafka wysnuwa wnioski, że pani Saeki jest jego matką. Oczywiście kocha ją, i idą ze sobą do łózka. Ostatnia część przepowiedni się spełniła.

Oczywiście wszystko okraszone popkulturą. Jonnie Walker czy pułkownik Sanders z logo KFC wcale nie są takimi niezwykłymi postaciami, patrząc na Kafkę, pana Nakatę, Oshimo, czy panią Saeki. Zakończenie: umierają wszyscy oprócz 1 osoby... Aż się boję sięgnąć po kolejną książkę Murakamiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz