czwartek, 11 października 2012

Dan Simmons "Hyperion"






Akurat tę książkę czytałam z dobre dwa czy trzy lata temu. Wyprawa 6 osób na odległą planetę Hyperion, do Grobowców Czasu. Każda z postaci przedstawia swoją historię, z czego każda jedna mogłaby z powodzeniem być wydana jako osobna książka. Detektyw, ksiądz, konsul, wojskowy, poeta i ojciec z dzieckiem. Każde z nich wyznaje, co robi na Hyperionie. Wiemy też, że jedno z nich jest zdrajcą. Ale które? Wszyscy obawiają się i jednocześnie wielbią Chyżwara - tajemniczą istotę z Grobowców Czasu. Co prawda w oryginale ta istota to "The Shrike" i nie wiem skąd się ten polski Chyżwar wziął. Ale nie jest źle, a w każdym razie - w myśl polskiej mentalności - mogło być gorzej.

W każdym razie - po pochłonięciu tych 6 jakże różnorodnych historii docieramy do końca książki, gdzie w sumie nic się nie wyjaśnia, czy pielgrzymi spotkali Chyżwara, czy nie. Założyłam, że zakończenie jest otwarte, a czytelnik sam sobie musi dopowiedzieć, jak historia dalej się potoczyła. Nic bardziej mylnego! Dopiero kiedy zmieniłam telefon i szukałam na niego książek w formacie epub dotarłam do dalszej twórczości Simmonsa, czyli jak się okazało - dalszych trzech części Hyperiona! Czyli "Zagłada Hyperiona", "Endymion" (o którym na razie wiem, że jest jednym z miast na Hyperionie, więc Hyperion chyba tak do końca wcale nie upadnie) i "Triumf Endymiona". Wieczorami na telefonie poczytuję drugą część, czyli dalsze dzieje wyprawy plus wydarzenia na innej planecie, obserwowane z perspektywy androida, Josepha Severna, który jest wcieleniem Johna Keatsa, tak samo jak detektyw Brawne Lamia, jedna z bohaterek "Hyperiona", dzięki której Severn śniąc wie co się dzieje z pielgrzymami... uff... skomplikowane? A dopiero przeczytałam 1/4 książki. Rozmawiałam ostatnio o tej serii z nowopoznanym kolegą, który namiętnie zaczytuje się saj-faj i fantastyką. Mało się nie obsikał jak usłyszał, że czytałam "Hyperiona". Jak stwierdził: "każda z 4 części ma ok. 500 stron. Pierwszą czytasz, jakby miała 300. Drugą - jakby miała 500. Trzecią - brniesz, jak przez 800 stron, aby ugrzęznąć na ostatniej - 1,000 stron." Może i jest w tym ziarnko prawdy. Historia coraz bardziej się gmatwa, w sumie po pierwszej części nie wyobrażałam sobie jak dalej można pociągnąć na raz tyle zróżnicowanych wątków. Widać można, ale trzeba dobrze pamiętać każdy szczegół i każdą historię co mnie, czytelniczce biorącej się za drugą część w trzy lata po przeczytaniu pierwszej nie wychodzi najlepiej. Niemniej dla mnie - Simmons i jego "Hyperion" stoją w jednym rzędzie z "Lodem" Dukaja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz