czwartek, 15 stycznia 2015

Ignacy Karpowicz "Sońka"

O Ignacym Karpowiczu, młodym polskim pisarzu, usłyszałam, kiedy w 2010 roku zdobył Paszport Polityki za "Balladyny i romanse". Imię i nazwisko niczym Adam i Mickiewicz i jego "Ballady i romanse". Na szczęście Karpowicz nic z Mickiewiczem wspólnego nie ma. 

"Sońka" jest jego pierwszą książką, którą czytałam - jest prezentem ślubnym od wujka polonisty i wykładowcy akademickiego. Co tu ukrywać - jest też cienka, idealnie nadaje się do czytania w łóżku, kiedy Kindle daleko. Nie wiedziałam, że pomimo lekkości fizycznej, książka psychicznie będzie ważyła tonę.

Oto mamy tytułową Sońkę, starszą kobietę z Podlasia, która wspomina swoje wojenne życie, romans z Joachimem, Niemcem - wrogiem. Teraźniejszość miesza się z przeszłością i przyszłością - przyszłość opowiada Igor / Ignacy, reżyser teatralny, który o Sońce zrealizuje spektakl. 

Jest miejsce na zwierzęta - krowa Mućka, kot Jozik Pasterz Myszy i pies, Borbus Dwunasta (jest 12 psem, który otrzymał to imię, jest ostatnia z rodu). Najładniejsze są fragmenty, które zapisane są kursywą - przemyślenia tychże zwierząt.

Historia o wojnie - jest ciężko. Jest śmierć, gwałt, sąsiedzka nienawiść - wszystko, co w wojnie najgorsze. Książka do przeczytania - jednak nie cenię jej najwyżej. Ale mimo wszystko do czytelniczej kolejki dodaję "Balladyny i romanse", które polecała mi koleżanka, której gust czytelniczy jes bardzo bliski mojemu. Mam nadzieję, że książka będzie bardziej udana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz