środa, 25 lutego 2015

Katarzyna Kwiatkowska "Zbrodnia w błękicie"

Dalej męczę serię "Pana Lodowego Ogrodu", kończę już 4 tom, stąd wniosek, że niedługo pojawią się zaległe wpisy. Jeden tom czytam średnio w tydzień, ale czwarty, ostatni, jest wyjątkowo obszerny. A dalej dążę do przeczytania 52 książek w 2015 roku (średnio jedna tygodniowo). A tymczasem moja teściowa była w bibliotece w swoim mieście na rozdanie 10 nagród za pierwsze 10 miejsc za ilość wypożyczonych książek w 2014 roku. Nie bez znaczenia zaznaczam, że to "ilość wypożyczonych książek" - na pewno nie przeczytanych. Dość, że napiszę, że osoba na pierwszym miejscu wypożyczyła ponad 450 książek. A osoba na ostatnim, 10 miejscu - ponad 250. A ja za sukces uznaję 52 książki, jedną tygodniowo...

"Zbrodnia w błękicie" to klasyczny kryminał: bohaterowie zamknięci w dworku, odcięci od świata - na zewnątrz szaleje śnieżyca. Śmierć młodej dziewczyny i pytanie: kto zabił? Na miejscu jest akurat przyjaciel rodziny, zapalony fan Sherlocka, ze swoim wiernym odźwiernym, niczym Watson. Tropy mieszają się, urywają - prowadząc wprost do rozwiązania. Wielki zbiór wszystkich gości i - uwaga - rozwikłanie zagadki.

Nie jest to kryminał wybitny, niemniej jest napisany tak pięknie klasycznie i schematycznie, że nic, tylko wzdychać do tamtych czasów. No właśnie - duży plus za piękne opisy wnętrz, strojów i jedzenia. Widać, że autorka wie, o czym pisze. Podsumowując - lektura przyjemna, jednorazowa. Za miesiąc nie będę już pamiętać co to za książka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz