wtorek, 12 sierpnia 2014

Angelika Kuźniak "Papusza"

Nostalgicznie się zrobiło. Ja dalej w klimatach wojennych. Tym razem raczyłam się "Papuszą" Wydawnictwa Czarne.

Bronisława Wajs to żyjąca w latach 1908 - 1987 cygańska poetka i pisarka. I chociaż pisać nauczyła się późno, i niekoniecznie ortograficznie, to jej twórczość uznawana jest za pierwszą spisaną literaturę cygańską, a ją samą uznaje się za wielką poetkę ludową.

Życie Papuszy odtwarzane jest ze zdjęć, wspomnień, jej pamiętników. Historia magiczna, niemalże bajkowa. Poniżej bajka w wykonaniu Papuszy:

"Noc była mroźna w lesie cichym.
Cygańską bajkę
Zaśpiewały Cyganichy.

O tym skąd się biorą ludzie o jasnych włosach, o stworzeniu świata. O tym, dlaczego księżyc rośnie i maleje.
Dawno, dawno temu na skraju wioski mieszkał stary Cygan. Każdego dnia wędrował w góry, zbierał chrust i sprzedawał. Niewiele zarabiał, ale wystarczało na kukurydzę. Gotował z niej zupę.
Pewnego dnia, wróciwszy z gór, zobaczył, że w jego chacie przy stole siedzi starzec z długą brodą i zjada jego kukurydziankę. Stary Cygan rzucił wór chrustu na ziemię i wrzasnął:
- Złodziej! Jak śmiesz jeść moją kukurydziankę?
- Jestem zmęczony i głodny - odpowiedział starzec. - Kiedy zobaczyłem tę żółtą zupę, nie mogłem się powstrzymać.
- Jeśli tak lubisz kolor żółty - zawołał Cygan - to idź i jedz to! - Wskazał palcem księżyc.
Starzec nic nie powiedział, dźwignął się z ławy, wziął swój kostur i chciał odejść. Cygan zastąpił mu drogę. 
- Należy mi się siedem grajcarów. 
Starzec pokazał puste kieszenie.
- Daruj mi. Na wiosnę, kiedy zaczną się rozwijać liście, wynagrodzę ci stokrotnie. 
- Nie! - odrzekł Cygan.
Wtedy starzec, przygarbiony dotąd, wyprostował się, oczy zaświeciły mu jasnym blaskiem, sękaty kostur w jego ręce zmienił się w laskę ze szczerego złota. I rzekł:
- Jestem władcą słońca, księżyca i wszystkich gwiazd. Przyniósłbym ci wiosną tyle złota, że stałbyś się najbogatszym człowiekiem na ziemi. Ale skoro chcesz, dziś dostaniesz swoją zapłatę. Będziesz mieszkać na księżycu i jeść księżyc! I nie wrócisz na ziemię, dopóki nie zjesz go do końca.
Potem skinął laską i zniknął, a Cygan porwany czarodziejską siłą wyfrunął przez komin aż na księżyc.
Szybko przywykł do nowego miejsca. Ostrzygł kilka księżycowych baranów, uprządł ich wełnę, utkał z nich tkaninę i zrobił sobie namiot. Kiedy był głodny, jadł księżyc. Łapczywie, wielkimi kęsami. Najbardziej smakował mu wschodzący, różowy. Był soczysty i słodki. Mniej soczysty był ten, który świecił bladym, żółtawym światłem. Cierpki i miał dużo pestek.
Cygan jadł tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu i rok po roku. Z pewnością zjadłby już cały, gdyby nie to, że Bóg sprawił, iż księżyc ciągle odrasta. A Cygan za karę nigdy się nie nasyci. Bo pożałował głodnemu paru łyżek zupy.
To dlatego Cyganie, kiedy nad lasem świeci księżyc, przygotowują ucztę i dzielą się posiłkiem z każdym, kto o to poprosi."


Szeroko opisana jest też sytuacja Cyganów w Polsce, ich prześladowanie, a jednocześnie opór przed osiedlaniem się. Polityka w tym wcale nie pomaga. Dwa razy w ciągu jednego tygodnia usłyszałam nazwisko Józefa Cyrankiewicza, polskiego premiera. Raz, jako osoby nieprzychylnej Cyganom, a drugi raz jako wiernego towarzysza generała Jaruzelskiego w filmie "Jack Strong" o pułkowniku Kuklińskim. A swoją drogą: "Jack Strong" był filmem, który oglądałam dla scenografii. Jednego wieczora film kręcony był zaraz obok mojego bloku. Niestety nie udało mi się wyłapać tego w filmie.

Wyszedł też film "Papusza" w reżyserii małżeństwa Krauzów. Jeszcze go nie widziałam, ale słyszałam same dobre recenzje. Ponoć trochę nuda, ale jak ktoś lubi takie liryczne filmy to mu się spodoba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz