Jestem zagorzałą fanką twórczości Jeanette Winterson - z resztą "Zapisane na ciele", jedna z jej książek, stała się inspiracją dla mojej pracy licencjackiej z literaturoznawstwa, gdzie analizowałam różnice miedzy polska wersja a oryginałem, opierając się na różnicach w rodzaju męskim i żeńskim. "Zapisane na ciele" to piękna metafora miłości ponad podziałami płciowymi, w języku polskim sprowadzona do homoseksualnego manifestu.
Wracając do samej Winterson - sama często mówi o swojej przeszłości, o autorytarnej matce zastępczej, która chciała z niej uczynić misjonarkę. Oczywiście w młodym wieku Winterson ucieka z domu, a swoje wspomnienia opisuje w debiutanckiej powieści "Nie tylko pomarańcze", którą zekranizowało BBC, a sama Winterson za tę powieść została uhonorowana nagrodą Whitbreada.
"The battle of the sun" nie zostało jeszcze przetłumaczone na język polski - może to i dobrze... I nie, książka nie jest kiepska - ale książka jest luźną kontynuacją "Tanglewreck" - "Domu na krańcu czasu", która została fatalnie przetłumaczona. Błędy stylistyczne, słownictwo, literówki... Lekturę porzuciłam po kilkunastu stronach - może niesłusznie. "The battle of the sun"okazuje się łączyć z "Tanglewreck" jedna z bohaterka - Silver, która przenosi się z teraźniejszych czasów w rok 1602, gdzie królową jest Elżbieta I. Silver zostaje przywołana przez Jacka Snapa, chłopca, któremu przyjdzie się zmierzyć z magiem zmieniającym Londyn w złoto. Są smoki, magiczni rycerze, tajemnicze stwory, Jack na swojej drodze spotyka zarówno wrogów, jak i sojuszników. Historia toczy się szybko, krótkie rozdziały nie pozwalają na nudę. Podobnie jak "Tanglewreck", "The battle of the sun" skierowana jest do młodszego odbiorcy - jednak ja przy niej bawiłam się przednio.
Tak na prawdę lektura książki Winterson była tylko pretekstem do napisania o samej autorce. Tutaj dokument o życiu pisarki.
Winterson żyje teraz w małym domku w lesie na północy Anglii, sadzi warzywa i opiekuje się zwierzętami. To życie, o którym kiedyś marzę :) Do tego prowadzi mały sklepik ze zdrową żywnością w Londynie. Tutaj link do wywiadu dla "The Guardian", którego jest czynną felietonistką. Gorąco polecam jej książki i felietony!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz