Krzysztofa Vargę poznałam przy okazji lektury "Nagrobka z lastryko" i "Tequili". "Polska mistrzem Polski" (ostatnimi czasy moje ulubione powiedzonko) to zbiór felietonów opublikowanych w "Dużym Formacie", czwartkowym dodatku do Gazety Wyborczej między czerwcem 2009 a lipcem 2012. Varga jest redaktorem naczelnym działu kulturalnego DF, a jego felietony dotyczą polskiej kultury masowej. Chociaż sporo wątków się powtarza (niechęć do książek elektronicznych, obsesyjne kolekcjonowanie seriali na DVD), to lektura felietonów Vargi to czysta przyjemność. Polecam. A tymczasem kilka cytatów:
"(Tom) Waits im starszy, tym lepszy, nie jak wino oczywiście, w jego wypadku jak burbon." (s. 55)
"Zatem wywalam pieniądze na książki, robi to dużo mniej niż połowa polskiego społeczeństwa, większość wywala pieniądze na inne rzeczy, nie mam zamiaru tu nikogo potępiać, powiedzmy sobie szczerze - czy się wywala pieniądze na książki, czy na flaszki, efekt końcowy jest identyczny, w chwili kiedy wynoszą cię z domu w trumnie, nie ma żadnego znaczenia, czy zgromadziłeś trzy tysiące przeczytanych książek, czy też trzy tysiące pustych flaszek." (s. 129)
"(..) jedyny, choć monstrualny problem z książkami polega na tym, że jest ich zdecydowanie za dużo. Żyjemy w zdumiewającym świecie, w którym co prawda wszyscy odwracają się do tradycyjnych drukowanych książek, a jednocześnie książek wciąż przybywa. W średniowieczu, jako podaje Eco, wybitnie zaopatrzona biblioteka składała się maksymalnie z czterystu woluminów. Dziś to jest śmieszna liczba, pokażcie mi bibliotekę, która ma czterysta książek, czterysta książek to ja powinienem usunąć ze swojego mieszkania, bo nie mam miejsca na nowe. Ale o ile średniowiecznemu mądrali wystarczyło przeczytać te czterysta ksiąg, żeby być największym erudyta w królestwie, dziś przeczytanie choćby czterech tysięcy książek nie załatwia sprawy. Ujmę rzecz opisowo: dziś nawet największy erudyta, głusząc laskę swoją wiedzą z przeczytanych książek, może się przykro potknąć. Bo nie czytał, dajmy na to, Janusza Leona Wiśniewskiego i Małgorzaty Kalicińskiej, a dziewczyna zna ich na wyrywki, nie zapoznał się z fundamentalnym dziełem doktora Dukana "Nie potrafię schudnąć" - ona się zapoznała wnikliwie, on ze swoim Kirkegaardem czy innym Dostojewskim, na którym stracił trzy dioptrie, leży przy niej i kwiczy. Co to znaczy? Tylko tyle, że dziś po prostu nie można być erudytą, nie ma na to szans. Można być erudyta w wąskiej dziedzinie, erudyta w ogóle - nie sposób. O ile kiedyś całego życia wystarczyło na to, by przeczytać wszystkie istniejące na świecie książki, i to po kilkakroć, jeśli się miało szczęście nie zostać ofiarą czarnej ospy, to dziś, nawet gdybyśmy odżywiali się wyłącznie rybami gotowanymi na parze i warzywami, nie pili i nie palili i uprawiali jogging dla zdrowia - nijak nie zdążymy przeczytać nawet setnej części książek, jakie napisano. Mam tu na myśli jedynie książki, które warto przeczytać, nie liczę tych lektury niewartych, na to potrzeba by dziesięciu żyć." (s. 135)
Nie napisze nic więcej - ten zbiór felietonów trzeba przeczytać dla takich właśnie cytatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz